projekt: Marian Grabiński
fabryka: FAMEG
lata 60'
cel: odzyskać piękno naturalnego drewna
Pierwsza myśl: pójdzie gładko. Skleimy, ubytki wypełnimy, pięknie oszlifujemy i wedle życzenia właścicieli - pokryjemy lakierem bezbarwnym - raz raz, krzesła będą gotowe. Nie ma forniru, więc szlifierka mimośrodowa w ruch i czyścimy, czyścimy, potem czyścimy - cztery dni później - czyścimy ;-) Efekt? Szału nie ma:
Cóż, nadszedł czas pogłębienia przyjaźni o wielogodzinne szlifowanie ręczne i malowanie, przy akompaniamencie Antyradia:).
Po drodze ujawniły się jeszcze pewne ubytki w dość zużytej sklejce na siedzisku, dlatego ostatecznie wylądowała na nim warstwa lakierobejcy. Skorzystałam z oferty Coloritu, w kolorze brzozy. Ukryłam niedociągnięcia, pozostawiając rysunek słojów. A na tym bardzo zależało właścicielom.
Pracy było sporo, głównie z powodu starej warstwy, która mocno wżarła się w drewno. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam ten model i prawdopodobnie, wkrótce wyląduje w mojej kuchni:)
Odkurzajcie piwnice/komórki/garaże, zaglądajcie do starych szop i śmietników. A jeśli brakuje Wam pomysłu i czasu na twórcze naprawienie swoich perełek - napiszcie do mnie:)
Jeśli ten post jest dla Ciebie inspiracją lub znasz kogoś, kto mógłby z niego skorzystać - zostaw ślad swojej obecności (skomentuj, udostępnij, dołącz do newslettera)
Prześlij komentarz