Do pierwszej zimy.
Śnieg po pas, a po drewno daleko. W starym domu, stare deski. W nich dziury, jak groty skalne. I ten gryzoni pisk. Sufitowym wyścigom mysich czempionów nie było końca. Szkoda, że nasz miastowy kot dał drapaka w siną dal. Do dziś mam wyrzuty sumienia, że straumatyzowałam to cudowne zwierzę. A mógł być nadmyśliwym :-) Fajnie było, ech...
Od tego czasu minęło 7 lat. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak szybko? Miało być slow, a było fast and furious.
Dzieci, dom, zwierzęta, pracownia - młynek totalny. Gdzie to spowolnienie, którego oczekiwałam?
Zrozumiałam jednak, że z owczego pędu możemy wyrwać się zawsze i wszędzie.
Wystarczą chwile, momenty.
Zebrane, potrafią ujarzmić czas:-)
Opowiedzcie, jak Wy spowalniacie. Co dla Was znaczy slow life?
Jeśli ten
post jest dla Ciebie inspiracją lub znasz kogoś, kto mógłby z niego
skorzystać - zostaw ślad swojej obecności (skomentuj, udostępnij, dołącz
do newslettera).
Dla mnie to cieszenie się z drobiazgów, obserwowanie z dzoeckiem świata i spędzanie czasu z najbliższymi.
OdpowiedzUsuńwieś to idealne miejsce gdzie można odpocząć od miejskiego hałasu i ciągłego biegu, moi rodzice mają domek na wsi i za każdym razem kiedy tam wracam odpoczywam i zbieram siły na powrót do życia w wielkim mieście :)
OdpowiedzUsuńsam tytuł brzmi dla mnie jak oksymoron. skoro slow to i żadnej pogoni nie może być miejsca. ludziom z miasta wydaje się, że zabita dechami wieś to taki synonim spokoju. tymczasem trzeba w piecu napalić, dach załatać, do sklepu 10 kilometrów się wybrać, może krowę wydoić. też nie ma czasu.
OdpowiedzUsuńmyślę, że to slow i spokój musimy znaleźć w samym sobie. w swoim wnętrzu. sama zmiana otoczenia, bez zmiany postrzegania, nic nam nie da. będziemy tylko tak gonić za slow i to wcale slow nie będzie.
Właśnie tak. Slow life przez to, że jest odmieniany w mediach przez przypadki może budować mylny przekaz. Ludzie wpadają w pułapkę. Zmieniają swoje życie o 180 stopni, rzucają stanowiska w bankach czy innych korporacjach, uciekają na sielską wieś i pierwszy szok. Trzeba się brudzić. Itd. Sama prawie wpadłam w tę pułapkę. Uratowało mnie dzieciństwo, które spędziłam na typowo rolniczej wsi. Wiedziałam jak to jest:-) Cieszę się, że w moim przypadku obcowanie z naturą, rodzaj osamotnienia i akceptacja stylu życia poszły w parze z harmonią wewnętrzną. A przecież nie musiało tak być :-)
UsuńJa mieszkam na wsi ale nie potrafię się tu odnaleźć, ciągnie mnie do miasta, lubię życie w biegu i ta adrenalinę i presję.Chyba jeszcze nie potrzebuje tego spokoju 😉
OdpowiedzUsuńTen spokój nijak nie łączy się ze wsią. U mnie ciągle brakuje czasu, presja zawodowa i związana z dziećmi jest bardzo wysoka. Marzę o tym, by wyjechać ( na wieś :-)) i odpocząć. Wieś to wyzwanie, nie ma atrakcji, a adrenalinę podnosi zmaganie się z oporną czasem naturą. 8 miesięcy jazdy i 4 miesiące zachwytów.
UsuńJa też szukam swojego slow w środku 😃
OdpowiedzUsuńŻyczę wspaniałej drogi :-)
UsuńCzytając Twój wpis miałam przed oczami kadry z filmu Baby Boom :) Jak zwolnić? Ja pilnuję i celebruję poranną kawę w ogrodzie. Bez telefonu, bez komputera, bez tabletu. Tylko ja, kawa i śpiew ptaków :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że tylko ja tak mam, że jak postanawiam zwolnić, to czas przyspiesza :) Żeby się wyciszyć, odcinam się od internetu, pracuję w ogródku, idę z M. i H. na spacer nad morze. Wracam spokojniejsza i pewna, że jednak lubię moje życie w mieście :) Pozdrawiam Cię
OdpowiedzUsuńDla mnie to umiejętność odpuszczania, gdy czuję, że nadmiar zadań zaczyna mnie przytłaczać :)
OdpowiedzUsuńOh... czytam Twój artykuł, siedząc w pokoju, a tym samym słuchając dobiegającego mnie gwaru ulicznego. Na samą myśl o przynajmniej kilku godzinach spędzonych na wsi uśmiech maluje się na mojej twarzy.
OdpowiedzUsuńSlow life to dla mnie to chwile z bliskimi, to śniadanie zjedzone bez pośpiechu i kontakt z naturą. To celebrowanie każdego momentu, który dzieje się Tiu i Teraz. ;)
Życzę udanej soboty ! ;)
Chyba w takim razie slow zupełnie nie jest powiązane z miejscem w jakim żyjemy, ale raczej z naszą osobowością i postrzeganiem świata :)
OdpowiedzUsuńMiejsce, w którym żyjemy może nam ułatwiać lub nie. Ale zgadzam się z Tobą. Slow to dla mnie uważność. Trzeba się zatrzymać żeby coś dostrzec, innej opcji nie ma, niezależnie od warunków.
UsuńTrudno zwolnić, ale na pewno bardzo warto. Chociażby dla takiego uzmysłowienia sobie że nic nie muszę, chociaż przez chwilę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla mnie zwolnienie polega przede wszystkim na rezygnacji z niepotrzebnych działań. Często gubimy się w wyborze, co jest dla nas istotne. Wg mnie slow life to podejmowanie tylko tych aktywności, które są z różnych względów dla nas ważne lub rozwijające i wnoszą coś do naszego życia. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńPięknie tam u Ciebie, ja chyba w ogóle żyję już na spowolnieniu. Nigdzie mnie nie goni, mam wiele dystansu. Polecam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Parę lat temu myślałam, że taki azyl uchroni mnie przed wariactwem tego świata. Wiem już, że nie o to chodzi, ale okoliczności przyrody zdecydowanie pomagają :-)
UsuńMam możliwości mieszkania w różnych miastach, ale najchętniej bym się przeprowadził na jakąś wieś - maksymalne zadupie, oddalone o 100 km od jakiegoś większego miasta, gdzie są krowy, łąki, świnie i zielona trawa. :D
OdpowiedzUsuńŻyczę spełnienia marzeń :-)
UsuńMomenty spowolnienia, o których piszesz, to coś w rodzaju duńskiego HYGGE. Na pewno o nim słyszałaś, a jeśli nie, polecam niedawno wydane po polsku książki. Inspirujące
OdpowiedzUsuńTak, wiem co to znaczy. Właściwe otoczenie może sprowokować do dystansu i uważności, a Duńczycy wiedzą jak to robić :-)
Usuń